05 czerwca 2022

Podsumowanie lutego 2022

Witajcie kochani!

Dzisiaj podsumuję mój hafciarski luty. 

* Domki "Pory Roku"
Po skończeniu sowy od Lanarte, przyszła kolej na następny haft z okresu 2018-2020. Sięgnęłam po domki. Brakowało mi bardzo mało, a mianowicie zaledwie kilka krzyżyków w czwartym domku. 
Spędziłam nad nim kilka wieczorów oglądając filmy z rodziną i dłubiąc powolutku po kilka krzyżyków coraz nowym kolorem. Niby mało krzyżyków zostawało, ale zmiana kolorów i mocowanie nici po kilku krzyżykach spowalnia haftowanie. Sami pewnie wiecie.  
Widzicie, że po długim przechowywaniu haftu z igiełką, porobiły mi się rdzawe kropki w miejscach gdzie igiełka była przymocowana. Przyznam, że te rdzawe kropki zostały mi i żadne płyny nie wyprały mi tego. Pogodziłam się z tym, że ciut mi będą widoczne po oprawieniu, bo niestety są zbyt blisko domku i nie da się tego ukryć.  Pogodziłam się z tym,  że obraz będzie posiadał swój ślad historii. To jest historia tego obrazu. Każdy nasz wyhaftowany obraz ma swoją historię. 


Pierwszy domek już posiadał linie konturowe. Zostały one zrobione od razu po wyhaftowaniu pierwszego domku, a dopiero później, haftując drugi domek, przypomniało mi się,  że najlepiej jest najpierw wszystko wyszyć, uprać tkaninę, a dopiero wtedy wyhaftować wszystkie linie konturowe. Bo podczas prania tkanina się kurczy, i kontury nie będą tak mocno napięte jak przed praniem, i z czasem może to spodobać rozluźnienie się linii konturowych. Taką wiedzę zaczerpnęłam kiedyś oglądając jeden z filmików hafciarskich dziewczyny, która miała spore doświadczenie w hafcie krzyżykowym. To nie jest jakaś powszechna reguła, bo sporo dziewczyn, przeważnie, które haftują obrazy firmy Dimensions, haftują backstitch od razu podczas haftowania krzyżyka, żeby później nie spędzać sporo czasu haftując sam backstitch. (Są hafciarski, które wręcz nienawidzą backstitch) Przyznam się, że na samym początku, kiedy spotkałam się z backstitchem, to nie byłam nim zachwycona. Nudziło mi się, strasznie mi się nudziło. Teraz nie mam żadnego problemu  z tym, żeby przez kilka dni haftować tylko linie konturowe. Np w maju spędzałam  średnio 3 dni na wykonanie backstitchu dla każdego domku i 3 domki zrobiłam po kolei. Z dwa tygodni haftowałam samym backstitchem, i w tym samym kolorze, i jakoś nie czułam się sfrustrowana nim. Podoba mi się mieć odskocznie od haftu krzyżykowego i fajnie później też wracać do krzyżyka. 

* Soda " Haftujące kotki" 
Po skończeniu czwartego domku, odłożyłam obraz z domkami na później. Dlaczego nie zaczęłam haftować linie konturowe domkom, nie wiem. Nie pamiętam.  Prawdopodobnie tak byłam podekscytowana sową, że nie chciałam szybkiego ukończenia następnej pracy. Chciałam te fajne uczucie mieć też później, wiosną bądź latem. Bo ja uwielbiam te przyjemne uczucie kiedy ma się pracę skończoną. Następne dla mnie fajne uczucie, gdy praca zostaje oprawiona.
Też tak macie?

Tyle już miałam kiedy wzięłam kotków na tamborek. Miałam już zahaczone drugie piętro,  więc postanowiłam, że wyhaftuję wszystkie kotki. Widziałam obrazy z wyhaftowanymi tylko kotkami z maszynką do szycia i prezentowały się ślicznie. Ale mnie dopadł sentyment, że jak je zaczynałam, miałam w planach wyhaftowania całego obrazu, więc niech tak zostanie. Powolutku zaczęłam dłubać kotków wzwyż. 

* Dimensions " Max in the Adirondacks"
 Mój zakup lutego. Każdego miesiąca staram się zrobić jeden malutki zakup, żeby nie obciążać budżet domowy jednym dużym zakupem w roku. 

W lutym udało mi się kupić ten oto zestaw na ebay.co.uk na aukcji za przyzwoitą cenę.  Tak, tak. Tam czasami ceny na aukcji mogą skoczyć nieprzyzwoicie wysoko. A do tego dochodzi przesyłka za granicę UK i trzeba też policzyć podatek,który zostanie nałożony na paczkę od jej wartości,bo to nie jest już UE. Dlatego, czasami można tylko oczy pogonić i pomarzyć, a może kiedyś się uda.
Teraz już mam dwa takie zestawy i nie jestem pewna co do Maggie,  do tej kotki przy maszynce do szycia.  Maggie mi się zawsze podobała najmniej z tych trzech. 


Oto taki był mój hafciarski luty 2022. 

Życzę Wam sporo weny i czasu na swoje ulubione pasje!

Podsumowanie stycznia 2022r.

Witajcie kochani!

Długo mnie tu nie było. Pół roku... Nie dlatego, że nie chciałam czy nie haftowałam, tylko nie umiałam odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Na początku wiosny, a to w marcu,  nie mogłam siebie zmusić do napisania posta, chociaż szkic postu już miałam napisany od ręki w swoim dzienniczku. A kiedy wena hafciarska powróciła, nie mogłam znaleźć chwilki ciszy do napisania posta, bo musiałam wybierać między haftem, a ogródkiem, żeby nie oszaleć po dniu hałasu i ogromu innych spraw. 
A dzisiaj, właśnie ten dzień kiedy mam chwilę ciszy i spokoju,  i mogę ją poświęcić mojemu blogowi. 
Więc zaczynamy...

* Lanarte "Sowa"
15 stycznia skończyłam haftować sowę od Lanarte. Bardzo się z tego cieszę.  Myślałam, że skończę ją dopiero w lutym, ale miałam cichą nadzieję, że w styczniu, i udało się! Skończyłam w styczniu 🙂🙂.
Obraz ma niestandartowe wymiary, więc nie mogę kupić ramki w zwykłym sklepie tylko będę musiała zamawiać. A co za tym idzie, sami wiecie, większe koszta. Ale sowa jest warta tego. Zgadzacie się?  Mam jeszcze kilka prac w swoim dorobku, które nie da się dopasować w ramki ze sklepów i czekają na swój czas. Ale muszą jeszcze trochę poczekać aż skończę domki pory roku i wtedy dopiero zajmę się tym. To już raczej plany na lato. 


Wymiary 19×25.6 cm
Nicie DMC
Kremowa kanwa 14ct czyli 56 oczkow na 10cm

Sowę haftowałam z zamiarem umieszczenia jej w przedpokoju, ale już podczas haftu ta sówka spodobała się mojej koleżance.  I gdy obraz został skończony padła propozycja kupienia tego obrazu ode mnie. Na razie sówka u mnie, bo czeka na oprawienie i na jej dalszy los nie zapadła decyzja. Mnie się bardzo podoba pomysł dać sowę w prezent dla koleżanki, bo fajnie obdarować kogoś wiedząc, że haft się danej osobie podoba. Ale problem tkwi w tym, że ja nie lubię czytać tej samej książki dwa razy więc wątpię, że zachce mi się haftować ten obraz jeszcze raz. Ale jak już napisałam, sówka czeka na oprawienie a dalej czas pokaże...


* Dimensions " Rocky Point"
Mój zakup stycznia 2022. 
Tym obrazem napewno nikogo nie zdziwię, ale to moje marzenie od wielu wielu lat mieć go w posiadaniu. Mega popularny obraz od Dimensions.  Szalałam za nim jeszcze jak uczyłam się w szkole, a później byłam na studiach. Ale w tamte czasy nawet nie miałam pojęcia gdzie go można nabyć.  Haftowałam z polskich gazet pożyczonych od nauczycielki na kanwie zakupionej na ryneczku i tamże kupionymi nićmi. Kolory nici dobierałam sama, i cieszyłam się kiedy miałam kieszonkowe, i mogłam kupić extra kilka motków do swoich zasobów nici. Ostatnio sprawdziłam nadpis i okazało się, że to nicie o nazwie "gamma", wcale nienajgorsze tak naprawdę. Ale kanwy takiej ja już dawno nie używam, bo raczej lubię drobniejszą i sztywniejszą. Właśnie sowa trochę była wyjątkiem, bo  została wykonana na kanwie 14ct.
A wracając do obrazu, to od zawsze mi się marzył. Mam nawet schemat piracko ściągnięty z internetu, ale na tyle mi się podoba, że zdecydowałam, że chcę go haftować oryginalnymi nićmi Dimensions i kropka. Po prostu doszłam do wniosku, że jak wyhaftuję nićmi DMC to nie będę odczuwała 100% satysfakcji z haftu. Wiecie,  gdzieś tam w środku będę miała  obawy, że odcienie mogą się różnić,  że nie da się perfekcyjnie dobrać DMC. Nie mogłam sobie na to pozwolić więc wiadomo polowałam na niego na ebay, bo nie da się go kupić w sklepie. Przynajmniej ja go w żadnym sklepie nie widziałam. I moje marzenie się spełniło wprost na samym początku roku 🙂 Oby koniec roku też był udany!

Prawda, to już nowszy zestaw produkowany w Chinach, a nie w USA. Ale mam nadzieję, że jakość materiałów nie jest gorsza od tej z 1999 roku. 

Oto takie podsumowanie mego hafciarskiego stycznia. 
2 tygodnie po skończeniu sowy miałam wakacje od krzyżyków. Nie wiem dlaczego nie brałam następny haft do ręki. Podejrzewam, że byłam podekscytowana moją pierwszą skończoną pracą od tak długiego czasu. Przypomnę, że nie haftowałam od wiosny 2020 roku z powodu domowego nauczania (4 dzieci w wieku szkolnym) i posiadania dzidzi, która zaczęła chodzić. Taką przerwę miałam do jesieni 2021r, kiedy to chłopacy wrócili do szkoły w trybie normalnym, a dzidzia już podrosła i była bardziej ogarnięta i potrafiła bawić się sama. A do tego jesienią wydłużyły się wieczory... I na tamborek wskoczyła sowa mająca wyhaftowane ledwo kilka krzyżyków.  Trochę taki sentyment wkradł mi się tu 🙂

Kochani życzę Wam i sobie więcej czasu na ulubione pasje, a także spokojnego czasu na kuli ziemskiej dla całej ludzkości. ❤💚💙

PS. W ostatni dzień stycznia na tamborek wskoczył 4 -ty zimowy domek, ale jeden dzień się nie liczy. O domkach pójdzie mowa w podsumowaniu lutego,  które nastąpi  wkrótce.