10 sierpnia 2019

Hafciarskie podsumowanie nr 7 - lipiec


Witajcie!

W lipcu nie do końca udało mi się haftować według planu, ale mam jeden start i jedną ukończoną pracę ufokową, z czego jestem bardzo zadowolona. Jestem zadowolona, i z zaczętej pracy, i z tej ukończonej. 

Pracę, którą rozpoczęłam w lipcu, miała być zaczęta w marcu, ale lepiej później niż nigdy. Oto takie mam postępy: 


Na początku nie byłam zadowolona ze swoich postępów, bo obliczyłam, że nie uda mi się go skończyć, ani do nowego roku, ani do następnej wiosny. Ale wiecie co, później spojrzałam i stwierdziłam, że przy wszystkim obowiązkach, które posiadam, to jest mega fajny postęp i nic strasznego jak skończę go dopiero za rok, bo obraz jest dość duży. 

Następny hafcik. który chciałam Wam pokazać, to moja praca Ufokowa  - Kuchnia. Właśnie z tym hafcikiem uczestniczyłam w zabawie Round Robbins u Ani ( Pelasia), ale już nawet nie pamiętam w którym roku to było, tak dawno to było. Dla Ani, jescze raz wielkie dziękuję za zorganizowanie zabawy!





Jestem bardzo zadowolona, że nareszcie udało mi się skończyć ten hafcik i że to już moja druga praca ufokowa, która została skończona w tym roku. Mam nadzieję, że w tym roku uda mi się skończyć jeszcze jedną, której też nie wiele krzyżyków brakuje. 

Mam też nadzieję, że wkrótce ujrzycie ten hafcik w ramce, bo mam takie plany co do niego, ale przedtem muszę go wyprać jeszcze raz, bo tu mi się linie porobiły i wogóle dziwnie prasuje mi się - zostają białe pasemka na żełazku. Prawda znikome w porównaniu przed wypraniem, ale nadal jestem zdziwiona, że coś zostało nawet po praniu. Podejrzewam, że kanwia została spryskana czymś bądź w jakiś inny sposób miała styczność ze środkami, które zostają na moim żelazku i utrudniają prasowanie. Osobiście nie używam żadnych środków, oprócz proszku do prania, ale to już po wszystkim, więc nie wiem co tam ta moja kanwa w sobie posiada. 

Trzeci obrazek, który niestety nie załapał się na lipcowe haftowanie, to moje Domki - Pory Roku. Miałam w planach zabrać się za nie pod koniec lipca, ale tyle miałam na głowie, że zabrałam się dopiero w sierpniu. Więc dopiero we wrześniu będę miała co Wam pokazać, bo zaszły duże zmiany, ale teraz nie zdradzam tajemnicy. 



Ten obrazek postanowiłam, że pójdzie do kosza, bo nie mam satysfakcji z jego wyglądu.



A ten obrazek został nietknięty, z tego powodu, że nie miałam zimowego nastroju w lipcu wogóle.  Chyba to sprawiły częste wypady nad ocean i wogóle wakacje z dziećmi.


A sowa musi trochę zaczekać, na dłuższe jesienne bądź zimowe wieczory.


To tyle w lipcu...