31 lipca 2015

Co przeczytałam w lipcu

Niestety, nie mogę pochwalić się wielką ilością przeczytanych przeze mnie książek w lipcu. Tylko dwie nieduże, a tą drugą nawet nie do końca przeczytałam. Lipiec na ogół cieżką minął mi, dwa razy dostałam kilkodniowego bólu głowy , maluszek strasznie ostro ząbkował, przez trzy dni miał wysoką temperaturę, a pózniej dwa kolejne dni marudził jeszcze, ale przecierpiał i teraz mu rosną 4 zęby na raz! To dopiero. Więc nie było ani sił, ani czasu na czytanie, nawet takie w łózku przed snem. Z tego powodu zaczęłam bardziej zastanawiać się nad planowaniem swego czasu, swoim wewnętrznym stanem emocjonalnym, a także nad potrawami, które spożywam, kto się spotkał z bólem migreniowym, to wie o czym mowa. A więc, podam wam dwa tytuły, po które siegnęłam.
Tą książkę zaczęłam czytać jeszcze w czerwcu, a skończyłam na początku lipca. Jest malutka, fajnie ją się czyta, szybko. Ale, otóż ale, ile w niej jest prawdy nie wiadomo. Te różne przemyślenia księżnej, według mnie, są mocno naciągane, bo nie myslę, że wszystko jest takie gładkie i proste. Nie żałuję, że przeczytałam, fajna jest na wieczór do zrelaksowania się.

Natomiast ta właśnie książka podsyciła we mnie ciekawość, żeby sięgnąć po inne książki opisujące rodzinę królewską, i mój wybór padł na tą (bo taką tylko posiadałam):


 Bardzo fajnie napisana. Łatwa w odbiorze, miło ją się czyta, tyle, że nie da pochłonąć ją za jeden raz, bo to jednak fakty, fakty i raz jeszcze fakty. Podczas czytania, aż chce się odetchnąć i przemyśleć. Ta książka bardziej przypadła mi do gustu niż poprzednia, chociaż na lubimy czytać mają jednakową liczbę ocen, ale ta ma więcej czytelników, o wiele więcej.

Natomiast na sierpień już mam stosik do przeczytania. Znajoma dziewczyna zostawiła mi kilka pozycji dopóki jest na wakacjach w Polsce, a wraca 28 sierpnia, więc mam trochę czasu. Pewnie mogłabym poprosić zatrzymać którąś z książek, gdybym nie zdążyła, ale wie, lepiej mysleć, że ma się mniej czasu niż więcej, bo wtedy więcej się zrobi.

U nas niestety rozpadało się na dobre. W ciągu dnia trochę było jaśniej, więc zdąrzyłam ze starszakami wypaść na spacer na małe zakupy i tyle. Pózniej znowóż lało, teraz niby jaśniej, ale to takie zmienne, źe aż drażni, bo nie wiesz co oczekiwać i jak masz zaplanować czas. W każdej chwili może zacząć lać. Z praniem problem, raczej z jego suszeniem, bo nie przepadam za suszarką i w domu nie lubię trzymać. dodam, że przy czwórce dzieciaków prania mi nie brakuje. Nie lubię też myć podłogi jak mam na zewnątrz mokro. Więc jak mam dwa tygodnie deszczu bez przerwy, co w Irlandii się zdarza, to nie wiem co mam robić, czy mam zatopić się w kupie bielizny i czekać, czy zatopić się w dobrej książce, ale ten drugi wariant aktualny jak dzieciaki śpią, jak nie, to nie wypali :D :D  Ech te domowe kłopoty...

Jutro odskocznia od kłopotów, idę po gazetki do robienia kartek i zamki do poszewek.

Pozdrawiam Was serdecznie i do spotkania jak już zacznę szyć :) 

30 lipca 2015

Z czym kojarzy Wam się lipiec?

Miesiąc Lipiec już dobiega końca, a ju tu ze skojarzeniami o lipcu :). Przyznam, że niesamowicie szybko mi zleciał. Z trudem przyznaję, że został nam sierpień i lato minęło.
Tegoroczne lato w Irlandii nie jest najlepsze, niestety, przeważnie jest mokro i wietrznie, słonko gości u nas, ale deszcz przeważa. Starszacy ganiają na rowerach tu przy domu, a jak zaczyna padać zmykają do środka,  i tak codziennie, więc lato mija monotonnie, i dla mnie, i dla dzieci. W czerwcu mieliśmy świeto, robiliśmy imprezkę dla dzieci, a w lipcu cisza. Z tego powodu zaplanowałam kilka wypadów z dziećmi w sierpniu, a mianowicie  wypad na plac zabaw pod zamknietym dachem i jazda pociągiem, bo moi widzieli pociągi tylko w bajce, a sami poprosili mnie o to, więc trza dzieciom zafundować :) I rozważam też zrobienie mini imprezki przed szkołą, bo starszak zaczyna szkołę, więc może jakiś tort w postaci książki upiec. Hen odeszłam od tematu...
Skoro już post o skojarzeniu, to przyznam, że lipiec kojarzy mi się ..... z wiśniami. Nie wiem dlaczego, nie pytajcie. Chociaż ten miesiąc jest zazwyczaj słoneczny, a mnie się kojarzy z  soczystą, ciemną czerwienią wiśni, czereśni, i tych soczystych ciemno-zielonych liściach, i tyle. Teraz znacie moją tajemnicę lipcową

Powiem trochę o robótkach. Na początku lipca miałam zapał na wyhaftowanie jakiegokolwiek motywu wiśni czy czereśni z powodu lipca, ale zapał przygasł jak spojrzalam w torbę i pudełko z ufokami. Czar wiśniowy nagle prysł. Ciut pózniej zdecydowałam, że skoro dla haftu krzyżykowego nie mam sporo czasu, mogę zabrać się za maszynkę, więc można coś uszyć. Poszłam do szafy, przejrzałam wszystkie moje szmatki. Coś nie coś wyłapałam. A mianowicie wiśniowy skrawej materiału i sporo materiału zapisałam w kolejce: "plany szyciowe", które ujawnię za kilka dni.
Oto mój wychwalany skrawej materiału z wisieńkami:


W ten sam wieczór powstały szkice: 


Zastanawiałam się nad dwoma rodzajami obrusu, kwadratowego i prostokatnego. Ale, że my mamy stół prostokątny, więc zdecydowałam się na drugi wariant. 

Trochę pózniej zrobiłam bardziej dokładny szkic obrusu patchworkowego:


Kolor mchu to właśnie kwadracik mego materiału, litera A i rysunek to aplikacja, wielkość każdego kwadratu około 25cm. I nie byłam pewna, czy chcę calą w kwadraciki, czy jednak pasmo w kolorze zielonym dookoła. Już bym slęczała nad aplikacjami, gdyby nie to, że nie posiadam zwykłej tkaniny w kolorze czerwonym, zielonym itp. Inymi słowami muszę to nabyć. Udałam się tu do sklepika u nas w miasteczku i znalazłam tam takie kolory tkanin tyle, że mieszanka bawełny, a ja chcę 100% bawełny. Ot i plany runęły, bo trzeba zamówic w necie. Wszystko ok, ale ostatnio koszty przesyłki poszły do góry, że n razy więcej płacisz za przesyłkę niż za skrawek materiału... Zamówienie dotychczas nie złożyłam. Gdyby ktoś znał jakiś dobry sklep to doradzcie, chodzi mi o sklep zagraniczny, nie polski. 
Poszłam za tkaniną do aplikacji, a wróciłam  z kłębkiem włóczki. Mają teraz w promocji, pół ceny- nie byłabym kobieta. Podoba mi się ten kolor, lubię go, tylko, że te falbankowe szale do mnie nie przemawiają. I co? Mam sięgać po druty?.... A tak szczerze, to głupie uczucie, gdy się nastawisz na coś, a tu przychodzisz i nie ma tego co szukałaś :(  


Wiśniow, wiśniowo mi ....

Pozdrawiam serdecznie!